Kiedy zaczynałem przygodę z prowadzeniem zawodników nie sądziłem, że będzie mi to sprawiało tyle frajdy. Codzienne siedzenie przed komputerem nie wydaje się szczególnie atrakcyjne ale za każdym razem czuje jakiś dreszczyk emocji - szczególnie po weekendzie kiedy czytam relacje z zawodów. Czasami zawierają również słowa sporego niezadowolenia ale taki sport co doskonale rozumiem. Lubię wczuwać się w te emocje jak bym był na trasie i walczył razem z Nimi. Dlatego uwielbiam być na zawodach, uwielbiam Nasze zgrupowania, wspólne trenowanie.
Chyba najbardziej pasuje mi własnie kiedy jestem na trasie, podpatruję, podpowiadam, pomagam ... zawsze daję znak zawodnikom gwiżdżąc aby wiedzieli, że jestem i czuwam. Że nie są sami na trasie i mają wsparcie. Wiem jak ważne to jest dla nich mimo, iż o tym nie mówią za bardzo. Ale z pewnością świadomość, że jestem przy trasie dodaje im sił. Trudniej wykonać to na zawodach biegowych jak maraton czy półmaraton (wtedy poruszanie są przy trasie jest trudne) - wyjątkiem są biegi na przykład na 24 godziny na pętli długości 2km - choć z drugiej strony to inne emocje, inny poziom pobudzenia więc moja obecność nie zawsze jest potrzebna - na pewno nie na każdym okrążeniu :)
Druga strona medalu to jednak presja i odpowiedzialność - szczególnie w przypadku zawodników z licencją, którzy często zdają na moje ręce swoją przyszłość w sporcie. Od wyników zależy jak potoczy się kariera, którą drogę wybiorą. To wymaga bardzo przemyślanych decyzji oraz uważnego dobierania słów bo nigdy nie wiadomo co wpłynie na taką a nie inną decyzję zawodnika. Tu z pewnością kluczowa jest rozmowa równie istotna w przypadku "amatorów" - nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu.
Dzięki temu, że moja praca jest moją pasją to, która jest godzina, nie ma znaczenia ... czasami nie wiem jaki mamy dzień ...